Nad torami

By | sobota, listopada 22, 2014 Zostaw komentarz

Tegoroczna jesień była niezwykle piękna. Pogoda co chwile się zmieniała. Raz padał gwałtowny deszcz, by po chwili pojawiało się słońce dodające otuchy przechodniom. Najlepszym miejscem w tym okresie był park, w którym siedziała para obserwująca ludzi wokół.

Była to godzina w której słychać było doskonale szum awantur, a w tym samym czasie można było ujrzeć kochające pary, które nie przejmowały się szumowinami wokół. Dwójka osób siedząca na ławce i bawiąca się obserwowaniem ludzi wyglądała tajemniczo przez założone kaptury. Jedną z osób była dziewczyna o imieniu Eva. Ubrana cała na czarno, miała mocny, ciemny makijaż i kolczyk w ustach, który dodawał jej uroku. Spod kaptura wystawały jej czarno-czerwone włosy opadające na jedno oko. Siedzący obok niej chłopak nosił imię Dorian. Miał krótkie, ciemne włosy i niebieskie oczy, którymi obserwował kłócącą się obok parę. Napawał się tym widokiem, dzięki niemu czuł się lepiej i nie myślał o niczym innym. Po chwili spojrzał na całujących się w oddali ludzi. Lubił taki kontrast i dzięki temu zjawisku czuł, że wszystko może się zmienić. Świadomość tego, że całujący się ludzie mogą zaraz zacząć się kłócić, a para obok całować, dawała mu nadzieję na lepsze jutro. Był zmieszany uczuciem do Evy, nie wiedział czego chce i ciągle wracał myślami do swoich snów, które były jedynym pozytywnym elementem w jego nudnym życiu. Brakowało mu czegoś, a Eva nie wystarczała, by czuł się spełniony. Ich niezwykła więź wywodziła się jedynie z tego, iż byli jedynymi wampirami w mieście, a być może i na świecie. Nie spotkali jeszcze nikogo takiego, oboje czuli się zagubieni i jedynie ich własna obecność coś dla nich znaczyła. Świadczyła o tym, że może nie są aż tak dziwni. W końcu zachowywali się i wyglądali tak jak zwykli ludzie. Eva chciała chwalić się swoją odmiennością, tak żeby wszyscy o niej wiedzieli. Miała dosyć życia jako nic nieznacząca osoba, która po prostu czeka na swoją śmierć. Dorian jednak wolał trzymać to w sekrecie. Ta odmienność aż tak na niego nie wpływała, przynajmniej nie fizycznie. Psychicznie czuł się okropnie. Czuł się inny od reszty ludzi, zupełnie jakby był od nich gorszy. Całymi dniami czuł się otumaniony, jakby był zahipnotyzowany i wszystko robił nieświadomie. Mimo, że miał depresję od 4 lat, to nadal się do niej nie przyzwyczaił. Nasilała się ona w najmniej odpowiednich momentach. Miał już tego dosyć, nie wiedział co z tym zrobić. Czuł się jakby niszczyła go ona po trochu każdego dnia. Codziennie czuł ból, lecz nie fizyczny, ten gorszy, niezauważalny dla drugiego człowieka. Bolało go serce, całe ciało od środka rozsadzało mu zmysły tak, że nie czuł się obecny. Nic na niego nie działało. Nie spał, nie jadł, po prostu żył w pustce. Nie czuł, że żyje. Był tylko pionkiem w porównaniu do całego świata i nikogo nie obchodził. Jedynie Eva próbowała go zrozumieć, ale jemu to nie wystarczało. Chciał być zaakceptowany przez środowisko w którym żyje. Chciał być normalnym człowiekiem, a nie dziwolągiem, który by przeżyć musi pić krew. Nawet gdy napawał się posiłkiem, nic mu on nie dawał. Jedynie nieświadome przeżycie, którego nie czuł. Zmęczony życiem odliczał jedynie kolejne godziny i czekał na zakończenie dnia, kiedy to znowu mógł odpłynąć do krainy snów.

Znudzona Eva chciała się zabawić i próbowała namówić Doriana by poszli do klubu na koncert. Za godzinę miał grać zespół, który oboje lubili. Chłopak chciał spokoju, chciał ciszy, a nie hałasu i masy ludzi wokół. W końcu dał się namówić i oboje ruszyli, by nie spóźnić się na imprezę. Gdy weszli do środka, mężczyzna przypomniał sobie, że to ten sam budynek w którym poznał dziewczynę. W jego umyśle narodziła się retrospekcja, tak jakby tamta chwila działa się właśnie teraz. Przypomniał sobie jak podeszła do niego kobieta o czarnych włosach z pięknymi ustami, które idealnie pasowały do jej urody. Rozmawiali kilka minut, mimo że muzyka grała tak głośno, że ledwo się słyszeli. Wystarczyły spojrzenia, by mogli się dogadywać. Dorian wiedział, że kobiety lubią jego spojrzenie i wykorzystywał to doskonale przy każdej rozmowie. Jak się okazało, nawet Eva mu uległa. Po krótkiej rozmowie go pocałowała, tak jakby było im to pisane. Dogadywali się doskonale i rozumieli siebie nawzajem. Ona jednak była zbyt łatwa, mimo że ciężko zrozumieć jej psychikę i problemy, to nie rozumiał jej podejścia do życia. Eva zawsze chciała wziąć jak najwięcej od życia. Nie czekała na odpowiedni moment, po prostu działała. Przez to wiele mężczyzn ją wykorzystywało, lecz najgorsze, że jej nie rozumieli. Po prostu chcieli się zabawić, nie zważając na jej uczucia. Dziewczyna potem cierpiała dniami, tygodniami. Próbowała o wszystkim zapomnieć, by w końcu robić to znowu. Do czasu aż nie poznała Doriana. Chciała od niego czegoś szczególnego. Tylko przy nim czuła się wyjątkowo i wiedziała, że on ją rozumie. Zupełnie tak jakby byli oni jedną osobą. Powrócił myślami do obecnej chwili i zauważył, że koncert się już kończył. Wypił tyle alkoholu, że czuł się nieobecny. To nie była dla niego nowość, ponieważ codziennie się tak czuł, nawet bez promili. Snuł się po świecie bez żadnego realnego celu. Podeszła do niego pijana Eva, która poleciła mu powrót do domu, widziała że jest zmęczony i nie chce więcej tu być. Posłuchał jej, po czym zauważył jak dziewczyna idzie w kierunku stolika pełnego mężczyzn. Wiedział, że będzie to dla niej dobra noc, po której znowu będzie cierpieć. Dorian wrócił do domu i nie miał na nic sił. Ruszył prosto do łóżka, choć wiedział że szybko nie zaśnie. Nawet jeśli wypił za dużo, to i tak nic to nie dało. Wracał myślami do starych snów, które coraz bardziej niszczyły jego psychikę. Nie mógł nic na to poradzić. Te myśli były za silne. Czuł zbyt mocne pożądanie, by do nich wrócić. Położył się, lecz nie mógł zasnąć mimo starań. Gapił się na ciemny sufit, a godziny mijały. Zaczęło się już robić jasno i chciał już odpuścić sen, by wstać do kolejnego, niszczącego dnia, lecz w końcu udało mu się zasnąć.

W śnie odwiedziła go kobieta, która już od dawna go nawiedzała. Była nieziemsko piękna. Wiedział, że to musi być sen, bo taka uroda jest niemożliwa w prawdziwym świecie. Miała zielone oczy, przez które wyglądała jeszcze bardziej tajemniczo. Długie włosy, które otaczały płomienie oraz długą szyję, przez którą wyglądała dostojnie pomimo otaczającej ją ciemności i ognia. W każdym śnie kroczyła naga w jego stronę spoglądając wprost w jego oczy i za każdym razem mówiła coś do niego, lecz nie potrafił zrozumieć jej słów. Czuł się zahipnotyzowany i chciał patrzeć na ten obraz przez wieczność. Sny trwały coraz dłużej i pokazywały piękne obrazy pełne jego szczęścia. Chwil w których czuł się spełniony i pełen życia. Były one niesamowicie realne, co z jednej strony było dobre, lecz nie zawsze. W końcu obudził się szczęśliwy, lecz po tym jak uświadomił sobie, że to tylko sen ponownie poczuł pustkę i bezradność. Był głodny, lecz nie miał sił, by znaleźć źródło pożywienia. Wolał cierpieć, niż przez chwilę czuć się najedzony. Zmęczony wyszedł z domu i ruszył w kierunku mieszkania Evy. Wszedł do jej domu i zastał ją leżącą w łóżku. Dalej odsypiała męczącą, pełną wrażeń noc. Obudził ją i usiadł obok niej. Dziewczyna opowiedziała mu o poznanych wczoraj facetach i o tym jak jeden z nich ją podrywał. Chciała pójść z nim do łóżka, ale pierwszy raz udało jej się powstrzymać. Nie wiedziała o czym może to świadczyć. Czyżby zaczęła dojrzewać i się zmieniać? Dorian ją pochwalił i razem poszli do kuchni. Eva miała tam butelki pełne krwi, chłopak nie chciał nawet pytać skąd je ma, choć się domyślał. Wolał jednak nie myśleć o źródle pożywienia. Ważne, że przez chwilę działało. Napili się trochę z kieliszków i poczuli się jakby byli naćpani. Oboje odlecieli na chwilę, po czym opamiętali się i zaczęli rozmawiać. Po wspólnej rozmowie Dorian zabrał Evę do parku, gdzie zawsze przebywało im się najlepiej. W trakcie spaceru świeciło słońce, lecz chłopak widział tylko szarą pogodę i ulice skąpane w deszczu. Zdziwił się, gdy Eva zaczęła mówić jaka to pogoda jest dzisiaj piękna. W końcu usiedli na swojej ulubionej ławce i zaczęli przypatrywać się mijającym ich ludziom. W pewnym momencie Dorian dostrzegł wśród drzew zarys kobiecej postaci. Nie była to zwykła kobieta. Była to dziewczyna z jego snów. Nie wiedział co robić w tej sytuacji, wszystko wokół niego zamarło i liczył się jedynie widok jej ciała. Był oszołomiony i nie wiedział, czy to kolejny raz jego umysł zaczął płatać mu figle, czy to wszystko dzieje się naprawdę. Po ruchach jej ust widział, że coś mówi, lecz był za daleko, by to usłyszeć. Wstał z ławki i ruszył powoli w jej kierunku. Zmierzając w jej stronę słyszał coraz głośniejszy szum, który zakłócał jej głos. Gdy dzieliła ich już krótka odległość wszystko ucichło i usłyszał jedynie jedno słowo. „Ravenna”. Po tym dziewczyna zniknęła i wszystko wokół zaczęło ponownie żyć. Podbiegła do niego Eva, zaskoczona jego odejściem. Złapała go za dłoń i przytuliła się do niego wypytując dlaczego ruszył w kierunku drzew. Zaskoczony i oszołomiony Dorian poprosił ją by wróciła do domu, a sam powrócił do swojego.

Gdy wszedł do swojego mieszkania, na końcu korytarza ujrzał ponownie dziewczynę ze snów, która po chwili nagle zniknęła. Chłopak był coraz bardziej zdezorientowany i nie wiedział co robić. Myśli w jego głowie zaczęły coraz bardziej szaleć i widział tylko obrazy kobiety. Miał dość wszystkiego. Obrazy w jego głowie zaczęły przejmować nad nim kontrolę i nie potrafił przestać o tym wszystkim myśleć. Nagle wszystkie jego myśli zebrały się razem i uderzyły w niego z niesamowitą mocą. Wyobcowanie, odrzucenie, zrezygnowanie, pustka, monotonność, niezrozumienie, a przede wszystkim ciągła pareidolia i strach przed jutrem. Chciał z tym wszystkim skończyć, choć jedyne rozwiązanie go przerażało. Próbował już kiedyś to wszystko zakończyć, lecz nie był wystarczająco silny. Nieświadomie wszedł do kuchni i wyjął z szuflady nóż. Czy zwykłe cięcie zrani go bardziej niż ból psychiczny? To na pewno nie wystarczy. Gdy odkładał nóż z powrotem, ponownie ujrzał kobietę. Zaczął się zastanawiać co znaczyło słowo „Ravenna”. Czy to mogło być jej imię? Przestraszony wyszedł z mieszkania i ruszył w kierunku wiaduktu, który znajdował się nad torami. Po drodze widział uśmiechniętych, pełnych radości ludzi, lecz żaden z nich nie miał parasola. Dlaczego, skoro od tygodni ciągle pada deszcz? Nie przejmował się nimi, miał wszystko gdzieś, liczyły się tylko obrazy w jego głowie. Miał dosyć życia jako wampir. Chciał to wszystko jak najszybciej zakończyć, tak żeby nie było już żadnego odwrotu. Za dużo spraw zepsuł w swoim życiu. Przyzwyczaił się do tego, że wszystko zostaje w przeszłości i niczego nie da się naprawić. W końcu udało mu się dotrzeć na wiadukt. Nie jechał pod nim żaden pociąg, więc miał jeszcze czas. Przeszedł przez barierkę i czekał na moment pojawienia się maszyny na horyzoncie. Ciągle zastanawiał się, kim może być dziewczyna z jego snów i co może stać się dalej z Evą. Miał nadzieję, że poradzi sobie sama. Była na tyle silna, by temu podołać. On był słabszy. W końcu ujrzał nadjeżdżający pociąg i ponownie zobaczył Ravennę. Zamknął oczy, by dłużej na nią nie patrzeć i skoczył w dół z nadzieją, że już na zawsze odejdzie w świat snów, gdzie wszystko jest lepsze i w którym to wreszcie poczuje się szczęśliwy. Lądując na torach złamał nogi, lecz nie było czasu na ból. Maszyna po kilku sekundach przejechała po nim i rozdarła go na kilka części.

Dorian otworzył oczy i znalazł się w swoim mieszkaniu. Przestraszony pomyślał, że to wszystko było złym snem. Usłyszał dźwięk dobiegający z kuchni i wstał z łóżka, by sprawdzić co się tam dzieje. Gdy przekroczył próg, ujrzał przy stole dziewczynę w jasnych włosach z czerwonymi końcówkami spokojnie pijącą kawę. Czyżby wreszcie udało mu się dostać do wiecznego świata snów?
Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze: