Silmarilia po tygodniu podróży wreszcie dotarła do Temerii, a dokładniej do małej wioski Flotsam, gdzie miała spotkać się z Asasynem wybranym do tego, by dać jej dalsze wskazówki co do misji.
Jadąc traktem mijała wielkie, bujne drzewa i kolorowe kwiaty odbijające blask słońca. Gdy dotarła do wioski, zaskoczyła ją cicha pustka wokół. Nigdzie nie było słychać, ani widać mieszkańców. Zsiadła z konia i ruszyła ulicą, by się trochę rozejrzeć. Mijała po drodze kuźnię i warsztat alchemiczny, w końcu zauważyła budynek z szyldem oznaczający tawernę. Z braku lepszego wyboru weszła do środka, gdzie natychmiast ujrzała siedzących przy stołach wieśniaków pijących piwa i grających w kości. Podeszła do baru, gdzie karczmarz rozmawiał z zakapturzonym mężczyzną. W chwili gdy już stała przed nim, panowie od razu zamilkli, a człowiek obok baru zanurzył usta w kuflu piwa. Dziewczyna zamówiła trochę rumu i zabrała go do stolika znajdującego się w rogu tawerny. Gdy zaczęła brać pierwszy łyk zauważyła jak zakapturzony mężczyzna szedł w jej kierunku. Odstawiła kufel i przyglądała się jego twarzy gdy usiadł przy jej stoliku. Po zdjęciu kaptura okazało się, że jest to jej mistrz, Corvo. Zaciekawiona rozpoczęła dialog, z którego dowiedziała się, że Attano będzie przygotowywał ją do pierwszej misji. Opowiedział jej co się dzieje w pobliskich lasach i opisał osobę, na którą dostała zlecenie. Musi odnaleźć i zabić Lisa Puszczy, który wraz ze swym komandem Scoia’tael ukrywa się w lesie. Zanim jednak wyruszy, mentor musi nauczyć ją kilka swoich umiejętności, aby poradziła sobie w niebezpiecznym lesie. Po rozmowie wstali od stołu i Corvo odprowadził ją do swego pokoju na górze tawerny. Weszła do środka, odwróciła się do swego mistrza, lecz zobaczyła jedynie zamykane drzwi. Została sama w pokoju.
Następnego dnia Silmarilie obudził z rana wchodzący do pokoju Corvo, który natychmiast kazał jej przyjść do piwnic tawerny, po czym opuścił pomieszczenie. Dziewczyna powoli wstała z łóżka, ubrała się i zeszła na dół, gdzie czekał już na nią mistrz. Ten wytłumaczył jej na czym będzie polegać nauka. Wpierw pokażę jej jak używać umiejętności opętania oraz mignięcia. Te dwie umiejętności najbardziej przydadzą jej się na misji. Silmarilia mniej więcej wiedziała jak używać tych mocy, jednak nie wystarczyło to, by poradziła sobie w nagłym zagrożeniu, dlatego też zrozumienie wszystkich technik było w tej chwili najważniejsze. Podczas szkolenia spotkało ją wiele trudności jednak wszystko szło w dobrą stronę. Po opanowaniu technik wykorzystania mocy, nastał czas na nauczenie tego, jak odpowiednio używać mechanicznej maski, którą stworzono dla niej w Masjafie. Jednak Corvo wytłumaczył jej, że poprawki, które wprowadziła nie będą jej na razie potrzebne, dlatego opisał wszystkie elementy, które były wspólne dla obu masek. Oboje założyli je na twarz i Corvo tłumaczył za co odpowiada każdy element. Po wysłuchaniu wszystkiego, zdjęli nakrycia w tym samym momencie i spojrzeli sobie prosto w oczy. Zobaczyła jego błyszczące, zielone oczy, tak jakby patrzyła w lustro. Widziała w nich siebie, odbicie swoich hipnotyzujących źrenic. Oboje wpatrzeni w siebie zbliżali się nieświadomie ku sobie. Corvo zahipnotyzowany jej spojrzeniem raz po raz patrzył na jej włosy, które opadały na ramiona jak fale. Podszedł do niej na tyle blisko, by w końcu ich usta mogły się zetknąć. Zdecydowany przejął inicjatywę, dotknął jej kości policzkowej, delikatnie zahaczając o włosy i pociągając lekko jej wargi pocałował słodko oraz namiętnie, łącząc dwie duszę w jedną. Po chwili oderwała się od niego i odwróciła patrząc na niego zachęcającym spojrzeniem. Patrzył wciąż na nią jak oddalała się seksownym krokiem. Poszedł za nią do pokoju. Corvo otworzył drzwi i w cieniu ujrzał zarys majestatycznego ciała Silmarilii. podszedł do niej powoli, łapiąc jedną ręką jej ramię, a drugą ścisnął udo, podniósł lekko i z impetem docisnął do swojego ciała. Zaczął ją intensywnie całować, szepcząc co chwilę do jej ucha. W odpowiedzi słyszał tylko ciche potakiwanie. Ona chciała już zacząć. On z tym czekał, wiedział kiedy zacząć, chciał się najpierw nią pobawić, rozpalić, dotykać. Czuł jej nadnaturalne ciepło, jakby była lucyferem w ciele anioła. Upadłym aniołem. Odwrócił ją przodem do ściany i położył dłoń na jej brzuchu, tworząc powoli kręgi, jednocześnie całując ją namiętnie po szyi. Zaczął obniżać dłoń do jej spodni, czekając na jej reakcję. Usłyszał jęk i poczuł jak ociera się o niego niczym kot. Wiedział, że dominuje, że jest podniecona i czeka na jego następny krok. Zniżając dłoń coraz niżej czuł wilgoć jej ciała i zaczął czule masując jej łechtaczkę. Wiła się jak kot, nie wytrzymywała napięcia, miała konwulsje, dochodziła. Dał jej odetchnąć i rozebrał kładąc ją na podłogę. Zanim jednak się położyli zrobiła z nim to samo, zobaczyła jego muskularny tors i seksowne nogi. Pozwoliła mu przejąć nad nią władzę. Była w jego rękach i w ogóle jej to nie przeszkadzało. Chciała więcej. Jego język był między jej nogami, lecz najpierw zaczął pieścić wewnętrzną stronę ud. Przyciągała go do siebie i rwała jego włosy. Wtedy w nią wszedł. Oboje skupili się tylko na sobie, zapominając o tym, że jutro zobaczą się być może ostatni raz.
Gdy obudziła się o poranku zobaczyła go stojącego przy oknie. Bał się. Wiedział że Silmarilia musi ruszyć do niebezpiecznego lasu, gdzie może nawet zginąć. Uspokajał go jedynie fakt, iż nauczył ją wszystkiego co potrafił. Dał z siebie wszystko, by sobie poradziła. Wstała i podeszła do niego wtulając się w jego muskularne plecy. Ufał jej, pozwolił na dotknięcie jego najbardziej czułego miejsca. Jedynego wrażliwego na ból punktu. Wyszli z budynku i ruszyli powoli w stronę wyjścia z miasta. Odprowadził ją kawałek wzdłuż lasu, gdzie zobaczył rosnące kwiaty. Wyrwał białego goździka i włożył w jej powiewające włosy. Silmarilia uśmiechnięta i doceniona pożegnała się z nim całując go w policzek. Poszła sama dalej w stronę ciemnej puszczy, po czym szybko znikła z oczu Corvo.
0 komentarze: