[Recenzja] Spider-Man: Big Time

By | czwartek, grudnia 11, 2014 Zostaw komentarz
 
Czytałem już kilka komiksów rozgrywających się w uniwersum Marvela, lecz nie miałem okazji, by przyjrzeć się bliżej postaci Spider-Mana. Jak się okazało, Big Time jest idealnym tytułem, by zacząć interesować się jego komiksowym przygodom. 

Początek komiksu od razu przenosi nas w środek akcji, gdzie ekipa Avengers walczy z Doktorem Octopusem, który wykorzystuje swoje maszyny do wywołania piekła w Nowym Jorku. Drużyną kieruje Spider-Man, który idealnie się do tego nadaje, gdyż to właśnie on najlepiej zna przeciwnika. Walka kończy się tym, że Człowiek-Pająk ratuje Nowy Jork, dzięki swojej inteligencji, a nie sile. Główna fabuła jest już bardziej rozbudowana i ciekawsza. Spider-Man wraz z Black Cat łączą siły, by powstrzymać kolejnego Zielonego Goblina. Jednak to nie starcie tych postaci jest najciekawsze. Najbardziej spodobały mi się wątki pokazujące prywatne życie Petera Parkera. Jako że historia Big Time jest podzielona na cztery komiksy, to większość wątków została w miarę rozbudowana i sporo się dzieje.

Już w pierwszej części w życiu Parkera sporo się zmienia. Zostaje wyrzucony z domu dziewczyny, gdyż ta wyjeżdża z miasta. Po jakimś czasie Peter dostaje wymarzoną pracę w firmie, która zajmuje się rozwojem technologii. Dla takiego geniusza, jakim jest Parker, to wymarzona praca. Wszystkie jego sytuacje są rozbudowane, dzięki czemu nawet szukanie nowego mieszkania jest ciekawe i zabawne. Humoru nie ma tutaj za dużo, ale wiadomo jaką postacią jest Spider-Man, więc musiało się znaleźć kilka żartów. W sumie to rozbawiła mnie tylko scena, w której zwraca się o pomoc do byłej dziewczyny. Było jeszcze kilka dowcipów w trakcie walk, ale skupiałem się wtedy bardziej na akcji, niż na żartach.
Oprócz historii związanej z Parkerem, uważnie śledziłem również wątek Zielonego Goblina. Nigdy nie uważałem go za ciekawą postać, ale po lekturze tego tytułu się to zmieniło do tego stopnia, że chcę lepiej poznać jego historię czytając inne komiksy, w których się pojawia. Miejsce dawnego Goblina zajął ktoś nowy, który idealnie pasuje do tej roli. Jego chory, zwariowany charakter świetnie oddaje zachowanie tej postaci.

Na pochwałę zasługuję również oprawa. Obok Mass Effect: Odkupienie jest to najładniejszy komiks jaki czytałem. Wygląd postaci jest nieco kanciasty, co dobrze pasuje do komiksu, bo nie wszystko wygląda realistycznie. Kolory są żywe i cieszą oko, choć sceny walk mogłyby być ciut bardziej dynamiczne. Oczywiście wiele się w nich dzieje, ale postacie nie wykonują za dużo ruchów, bo wszystko się skupia bardziej na dialogach.

Dzięki temu, że akcja komiksu została podzielona na cztery części, całość jest różnorodna. Na początku mamy sporo akcji, by potem skupić się bardziej na spokojniejszych sytuacjach, a końcówka to już niezła rozróba, gdzie sporo się dzieje. Jest to pierwszy komiks o Spider-Manie jaki przeczytałem, a już bardziej pokochałem tą postać. Do tego jest to najlepsze, co przeczytałem od Marvela. Świetnie się go czytało i śledziło fabułę. Bardzo możliwe, że w najbliższym czasie przyjrzę się bliżej tytułom skupiającym się na Spider-Manie.

Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze: