Filmowy miesiąc #1 Grudzień

By | czwartek, stycznia 01, 2015 1 comment

Kiedyś na starym blogu prowadziłem comiesięczny cykl, w którym opisywałem filmy obejrzane danego miesiąca. Postanowiłem z nim wrócić i liczę na to, że jakoś się przyjmie.


Ewolucja planety małp
Tytuł oryginalny: Dawn of the Planet of the Apes
Rok produkcji: 2014
Pierwsza część podobała mi się pod każdym względem. Świetnie zarysowała powstanie świata, w którym rządzą małpy. Dzięki tak dobrej jedynce dostaliśmy rewelacyjną kontynuacje, która ma wszystko, co mieć powinna. Na początek od razu zaskoczyło mnie wykonanie małp. Możliwe, że jest to najlepsze wykorzystanie CGI w filmach, jakie widziałem! Nie dość, że wyglądają one realistycznie, to czuć, że one żyją, że faktycznie tak mogą się zachowywać w danych sytuacjach. Fabuła dzieje się 10 lat po jedynce i pokazuje małpy, które już zadomowiły się w świecie bez ludzi. Stworzyły własny dom w środku lasu, który przypomina sporą osadę. Przez większość filmu małpy porozumiewają się językiem migowym, ale zdarza się, że coś powiedzą. I co najważniejsze, nie wygląda to źle. Gdy już jakaś małpa się odezwie, to scena ta robi wrażenie. Mówią pojedynczymi słowami i czuć, że dopiero się tego uczą. Naprawdę wygląda to przekonująco i świetnie się słucha tych rozmów. Historia, która pokazuje dość rozwinięte już małpy i resztki ludzi żyjących w mieście jest świetna. Konflikt między nimi wygląda realistycznie i z ciekawością śledzi się tą opowieść, pomimo tego, iż jest dość przewidywalna. W poprzedniej części mieliśmy pokazane powstanie małp, podczas którego robiły spore zamieszki na ulicach. Już wtedy robiło to wrażenie, ale w porównaniu z tą częścią jest to niczym. Tutaj widzimy prawdziwą bitwę. Małpy strzelają z karabinów, jeżdżą na koniach i szaleją na ulicach. Momentami przypominały mi gremliny, ale i tak sceny walk wyglądały niesamowicie. Miałem mały problem z czarnym charakterem... z jednej strony dobrze pokazuje on jak bardzo małpy są podobne do ludzi i fajnie prezentuje to, co widzieliśmy w starych filmach, ale według mnie był nieco zbyt przerysowany. Był on zły do granic możliwości, a do tego scena, w której z dwoma karabinami jadąc na koniu na tle ognia naciera na ludzi była dość komiczna... Do tego szkoda, że ludzie są jedynie tłem. To małpy są głównymi bohaterami i ich charaktery są świetne, przez co aktorzy grający ludzi nie mieli za dużo do zagrania. Mimo wszystko jest to jeden z najlepszych blockbusterów tego roku i jeszcze długo będzie mi siedział w głowie.

OCENA: 8


Strażnicy Galaktyki
Tytuł oryginalny: Guardians of the Galaxy
Rok produkcji: 2014
Przed premierą tego filmu byłem sceptycznie nastawiony. Myślałem, że całość będzie zbyt humorystyczna i nie znajdzie się tu nic poważnego. No i właśnie to dostałem... ale nie ma na co narzekać, bo całość wyszła rewelacyjnie. Brak tu jakiejkolwiek logiki, chodzi jedynie o zabawę i rozrubę. A to prezentuje się wyśmienicie. Jest masa efektownych scen jedna po drugiej i każda jest jeszcze lepsza od poprzedniej co potrafi nieźle zaskoczyć. A między nimi oczywiście sporo żartów. Niektóre są nieco głupie, ale zdarzyły się również takie bardziej subtelne. Kilka razy zdarzyło mi się zaśmiać co jest rzadkością, bo nawet na komediach mi się to nie zdarza. Każde Sci-Fi powinno mieć interesujące uniwersum. Tu czasami jest zbyt szybkie tempo, przez co nie możemy do końca zagłębić się w świat. A wygląda on ciekawie, gdyż jest wiele różnych ras i świetnych lokacji, którym chciałoby się przyjrzeć bliżej i lepiej poznać jak to wszystko funkcjonuje. Najlepiej widać to mniej więcej na początku, gdzie widzimy przepiękne miasto i tłumy różnych ras na ulicach. Akcja jednak skupia się na dynamicznym pojedynku, przez co cała reszta jest tylko tłem. Gdyby przed tą sceną trochę lepiej zarysowali miejsce, wyszłoby lepiej. Fabuła jakaś tam jest, ale nie ma co się w nią zagłębiać. Film skupia się na przedstawieniu głównych bohaterów i robi to nawet dobrze. Poznajemy historie i charakter każdej z postaci i wszyscy wydają się być ciekawi. Główny wątek polega po prostu na tym, że jest jakaś tam kula, która może zniszczyć wszechświat i każdy chce ją mieć. Jedni chcą na niej zarobić, inni wykorzystać. Mamy dwóch czarnych charakterów i widać, że są to koksy. Jeden z nich pojawi się pewnie w następnych filmach Marvela, więc jestem ciekaw jak będzie się on prezentować, bo tutaj oprócz kozaczenia nie miał za dużo do roboty. Tyle faktów w zupełności wystarcza, by się we wszystkim połapać. Z pewnością każdy będzie się dobrze bawił przy tym filmie. Jest to rozrywka w najczystszej postaci i dobrze, że film nie próbuje być niczym wybitnym. Stawia na żarty i rozróbę, a to wychodzi rewelacyjnie.

OCENA: 8


Boyhood
Tytuł oryginalny: Boyhood
Rok produkcji: 2014
Richard Linklater zaskoczył mnie już przy okazji trylogii "Before Sunrise", w której aktorzy starzeli się wraz z odgrywanymi postaciami. Tym razem reżyser wykorzystał podobny zabieg, lecz zrobił z tego jeden film. Kręcenie "Boyhooda" zajęło 12 lat i przez cały ten czas główne rolę odgrywają ci sami aktorzy. Fabuła skupia się na młodym chłopaku oraz jego rodzinie. Podczas seansu obserwujemy kolejne etapy jego życia, czyli przykładowo widzimy jak wpływają na niego kolejni ojcowie, z którymi jest jego matka. Film nie ma praktycznie żadnej fabuły. Po prostu obserwujemy życie tej rodziny i słuchamy dialogów, które jak zawsze u Linklatera są genialne, choć zabrakło mi perełek znanych z przytoczonej już trylogii. I to jest właśnie spory minus. Boyhood nie oferuje prawie żadnych scen, które zapamiętamy na długo. Wyjątkiem może być jedynie scena z alkoholikiem przy stole, ale prócz niej, nic więcej nie ma. Mimo iż film trwa prawie 3 godziny, to ma nieco zbyt szybkie tempo. Pokazanie 12 lat życia w takim czasie jest nie łatwym wyczynem i myślę, że nie do końca reżyserowi to wyszło, choć pewnie zdania będą tu podzielone. Niektóre etapy pokazywanego życia zbyt szybko mijają, przez co tęsknimy za pokazywanym przed chwilą chłopakiem i musimy przyzwyczaić się do jego o kilka lat, starszego wcielenia. Z jednej strony jest to uargumentowane, gdyż właśnie tak miał wyglądać ten film. Ukazuje najważniejsze etapy życia i takiemu zabiegowi pokazuje, że czasami mijają one szybko, a czasami trwają długo. Można właśnie tak to odbierać, lecz ja bym wolał jednak gdyby stworzono z tego kilka filmów, by bardziej skupić się na konkretnych etapach. Na szczęście są to jedyne wady, do których mogę się przyczepić. Cała reszta wyszła rewelacyjnie. W obsadzie zaobserwujemy świetnego Ethana Hawke'a, Patricie Arquette oraz zaskakująco dobrego Ellara Coltrane'a, który prawie w ogóle nie występuje w filmach. Boyhood jest drugim tytułem, w którym występuje i muszę przyznać, że bardzo dobry z niego aktor. Po genialnej trylogii "Before Sunrise" liczyłem na coś lepszego i być może wymagałem zbyt wiele. Mimo to Boyhood jest dobrym filmem, który każdemu może się spodobać. Trwa prawie 3 godziny, ale w żadnym wypadku nie jest to czas stracony i do tego szybko mija. Aż za szybko ponieważ chciałoby się go oglądać jeszcze dłużej.

OCENA: 7


Jako w piekle, tak i na ziemi
Tytuł oryginalny: As Above, So Below
Rok produkcji: 2014
Kolejny horror podobny do takich filmów jak Paranormal Activity, gdzie mamy kamerę z ręki. Ciekawy jest za to pomysł na całość, ponieważ jest to połączenie horroru z filmem przygodowym. Fabuła pokazuje grupę ludzi, którzy w Paryskich katakumbach szukają kamienia filozoficznego. Początkowo tempo jest zbyt szybkie, bo ciężko było się połapać o co w tym wszystkim chodzi i kim są bohaterowie, lecz po zejściu do katakumb film prezentował się rewelacyjnie. Obserwowanie zagubionych ludzi, którzy napotykają coraz dziwniejsze rzeczy było wciągające. A do tego w tle była świetna, tajemnicza otoczka, która genialnie trzymała w napięciu. Lecz pod koniec dostaliśmy już rasowy horror dodany jakby na siłę... tempo jeszcze bardziej przyspieszyło i co minutę byliśmy atakowani wyskakującymi ryjami wprost na kamerę. No i zakończenie było nieco urwane, bo nic nie zostało wyjaśnione... miałem jedynie mętlik w głowie. Aktorzy są nijacy, ale i tak to nie oni są tu najważniejsi, lecz tajemnica katakumb. Gdyby bardziej się postarano przy fabule i ograniczono by elementy horroru, to wyszedłby bardzo dobry film. Niestety dostałem jedynie średniaka, na którego i tak warto pójść, gdyż jest to ciekawe doświadczenie ze świetną atmosferą w tle.

OCENA: 6


Zaginiona dziewczyna
Tytuł oryginalny: Gone Girl
Rok produkcji: 2014
David Fincher jest moim ulubionym reżyserem i przed każdym jego filmem jestem pewny, że obejrzę coś wielkiego. Nie inaczej było z powyższym filmem, jednak przez jakiś czas czułem jakbym oglądał średniaka. Pierwsza połowa filmu przypomina po prostu dobry film o zaginięciu. Jednak już na starcie podobało mi się kilka rzeczy. Ben Affleck nie jest zbyt dobrym aktorem, jednak tutaj poradził sobie znakomicie. Pierwszy raz przyjemnie mi się go oglądało na ekranie. Do tego świetny wygląd filmu. Przez cały czas widzimy ciemne kolory i za każdym razem postacie są zakryte cieniami, gdyż nigdy nie widzimy ich w pełnym świetle. Najlepsze były jednak zabawy z widzem. Po pierwsze, czujemy się równie zagubieni, co główny bohater. Nie wiemy co się wokół dzieje i po prostu siedzimy spokojnie, szukając jakichkolwiek szczegółów, które by nieco wyjaśniły. Oglądałem sporo filmów o zaginionych osobach, jednak "Zaginiona dziewczyna" jest zupełnie czymś innym. Tak genialnego filmu o tej tematyce jeszcze nigdy nie widziałem, a wydawało mi się, że Labirynt jest arcydziełem... To nie jest zwykły kryminał, gdzie możemy analizować wszystko i przewidzieć co się stanie. To jest mądry film, który ciągle zaskakuje i niczego nie można się domyślać. W połowie filmu wszystko się zmienia i dostajemy zupełnie coś innego, niż się spodziewaliśmy, a końcówka jest niesamowita... No i jedna z postaci, która jest zła została tu genialnie wykreowana. Ta postać przejdzie do historii i będzie wzorem dla postaci w innych filmach. Warto wspomnieć również o świetnej muzyce. Była odpowiednio dopasowana i minimalistyczna. Nawet w dramatycznych momentach nie przesadzano z nią. Fincher zaskoczył mnie po raz kolejny i znowu udowodnił jak dobrym jest reżyserem.

OCENA: 9


Frank
Tytuł oryginalny: Frank
Rok produkcji: 2014
Nieco zawiodłem się na tym filmie, a to pewnie dlatego, że miałem spore wymagania. Liczyłem na pokręcony film z fajnymi postaciami i ciekawą historią... No i w sumie to dostałem, ale zostało mi to podane nieco inaczej niż chciałem. Nie spodobała mi się za bardzo fabuła związana z zespołem, który tworzy bardzo alternatywną muzykę. Takie klimaty nie są dla mnie, choć fajnie się obserwowało ich pomysły. Główny bohater, czyli młody chłopak, który nie ma pomysłu na piosenki, jest trochę dziwną postacią, którą nie do końca rozumiałem. Nie był ani sympatyczny, ani zły, po prostu trochę nijaki. Ale film i tak skupia się na tytułowym Franku, który jest liderem zespołu i ma wielką sztuczną głowe. W trakcie seansu szybko  go polubimy i właśnie o to chodzi w tym filmie. Przez większość czasu jest zwykłym średniakiem, gdzie skupiano się na zespole, lecz końcówka jest genialna. Zakończenie, w którym ujrzymy prawdziwą twarz Franka zmienia zupełnie cały film i powoduje, że odbieramy go inaczej. Dzięki temu wychodzi z filmu małe arcydzieło. Szkoda tylko, że cała reszta, oprócz zakończenia jest po prostu średnia i mnie trochę nudziła. Mimo to, warto obejrzeć ten film dla Franka oraz zakończenia. A jeśli lubicie taką muzykę, którą tworzy tu zespół, to jest to pozycja wręcz obowiązkowa.

OCENA: 6

Nowszy post Starszy post Strona główna

1 komentarz:

  1. A mi znów Frank podszedł i to bardzo - bałam się, że po tylu pozytywnych recenzjach okaże się klapą, a wyjątkowo spotkała mnie miła, bardzo miła niespodzianka :)

    OdpowiedzUsuń