Trylogia Linklatera, czyli prawdziwa miłość

By | wtorek, stycznia 13, 2015 Zostaw komentarz

Większość filmów romantycznych jest do siebie podobna. Prosty, przewidywalny scenariusz, sztuczne dialogi. I zakończenie, które wszyscy znamy. Trylogia Richarda Linklatera jest jednak zupełnie czymś innym.

Pierwsza część trylogii powstała w 1995 roku, druga 9 lat później, a całość ma aż 18 lat. Najlepsze w tym wszystkim, że twórcy nie postarzają specjalnie aktorów. Ethan Hawke i Julie Deply starzeją się wraz ze swoimi postaciami. Jest to jeden z większych plusów. Dzięki temu łatwiej uwierzyć w historie, w to że faktycznie gdzieś istnieją tacy ludzie. Że nie jest to w całości wymyślone. Przez to przyjemniej się również obserwuje ich zmiany. Nie tylko w wyglądzie, ale i w charakterze czy w relacjach.
 
Fabuła skupia się tylko na dwóch postaciach. Jesse grany przez Ethana Hawke'a i Celine grana przez Julie Delpy poznają się w pociągu. Od razu widać między nimi chemię. Doskonale się dogadują i równie dobrze mogliby przez całe życie rozmawiać. Właśnie na tym skupia się cała seria. Aby dialogi w filmie były ciekawe, muszą być oczywiście dobrze napisane. W każdej części są one rewelacyjne! I właśnie głównie to oglądamy na ekranie. Postacie rozmawiają ze sobą przez cały film, w każdej odsłonie. Nic więcej się nie dzieję. I właśnie ten element tak bardzo wybił niepozorne dzieło Linklatera.
 
"Before Sunrise" pokazuje właśnie początek znajomości i pierwsze uczucia. Fajnym rozwiązaniem jest pokazanie miejsca akcji. W żadnej odsłonie nie narzuca się nam pięknych, znanych widoków. Wiedeń, Paryż i Grecja zostały pokazane z zupełnie innej strony. Przez filmy, te miejsce stają się zwyczajne, jak każde inne. W oczy rzucają się same lokacje, które zawsze są ulotne. Każde miejsce ma osobną rozmowę na jeden lub więcej tematów i po tym przejście do następnej scenerii. Nie ma tu szybko zmieniających się plansz i ujęć. Kamera spokojnie kroczy za bohaterami pozwalając całkowicie zagłębić się w dialog.
 
Jedyny zarzut jaki mam do "Before Sunrise" jest zakończenie. Tą historię mógłbym oglądać wiecznie, ale niestety film trwa krótko i zakończenie nie jest zadowalające. Jeszcze gorszy koniec jest w drugiej części, które nic nie wyjaśnia, tylko pozostawia rozwiązanie widzowi. Z jednej strony może to być zaleta, ale zrobiono to w zbyt chamski sposób, nagle urywając film.
 
Pierwsza odsłona serii była magiczna pod każdym względem. Przedstawiono młodych ludzi i choć niektóre sceny były zbyt słodkie, to świetnie się oglądało. Z drugą częścią było nieco gorzej. Para spotkała się po 9 latach i przed wylotem mężczyzny z Paryża postanawiają porozmawiać i powspominać. A więc podobnie jak poprzednio. Jednak tutaj widać jak bardzo się zmienili. Zmienił się ich charakter, nastawienie do życia, priorytety i problemy. Jest jedna scena, do której często będę wracał. Monologi w aucie w "Before Sunset" są genialne! Nie wiem czemu aż tak wybijają się spośród innych, ale właśnie tych kwestii słuchało mi się z największym napięciem.
 
Niestety najgorzej wypadła trzecia część. W "Before Midnight" widzimy już o wiele starszych bohaterów. Oboje są po czterdziestce i mają dzieci. Ogląda się to zupełnie inaczej niż pierwszą odsłonę. Jest mniej rozmów między dwoma postaciami, ponieważ na początku pojawiają się również inni ludzie, przez co na kilkanaście minut film staje się zwykły, jak każdy inny. Później jest już powrót do poprzednich części, czyli rozmowy wyłącznie między parą kochanków. I są to zupełnie inne rozmowy, niż te, które widzieliśmy wcześniej. Nie ma już słodkiego flirtu i wciągających monologów. Są kłótnie. Pojawiają się pretensje, poczucie winy i widać, że jednak nie mają takich samych charakterów. Rozmowa w hotelu jest zdecydowanie najmocniejszym punktem filmu i równie dobrze mogłaby być tylko ona. Świetnie pokazuje ona różnice płciowe. W dwóch postaciach widać cały gatunek. Każda kobieta i mężczyzna są tacy sami. I ta kłótnia to pokazuje.
 
Jeśli zamierzacie obejrzeć jedną część, to nie warto. Cała historia jest zamknięta w trzech filmach. I jest świetna jako całość. Aktorzy idealnie do siebie pasują i czuć chemie między nimi, dzięki czemu opowieść jest wiarygodna i piękna. Dawno nie słuchałem tak świetnych i wciągających dialogów. Jest to jedna z najlepszych historii miłosnych. Bez czułych słówek i sztuczności. Jest prawdziwa.
Nowszy post Starszy post Strona główna

0 komentarze: